Jesień w Polsce to czas, kiedy lasy zapełniają się nie tylko grzybami, ale przede wszystkim... grzybiarzami. Narodowy sport, jakim bez wątpienia jest grzybobranie, właśnie wszedł w swoją złotą fazę. A tegoroczne „zawody" biją rekordy – zarówno frekwencji, jak i rozmiarów znalezisk. Najlepszy dowód? Leśny kolos wypatrzony przez panią Monikę w okolicach Bełchatowa.
- Ale nam się dzisiaj gigantyczna kania trafiła! Szok i niedowierzanie - napisała podekscytowana grzybiarka na facebookowej grupie „Sympatycy portalu NaGrzyby.pl", dołączając zdjęcia, które błyskawicznie podbiły sieć.
I trudno się dziwić – kania ważyła aż 707 gramów, jej kapelusz miał imponujące 116 cm obwodu, a trzon mierzył 41 cm długości! Niektórzy żartują, że to nie grzyb, a mobilny parasol ogrodowy. Znalezisko wyglądało bardziej jak rekwizyt z bajki o krasnoludkach niż coś, co wrzuca się na patelnię.
Niestety – jak to często bywa z leśnymi gigantami – okazało się, że grzyb był robaczywy. Ale nawet to nie zepsuło humorów. Internauci w komentarzach pod postami żartują:
- Czyli na grzybobranie tylko z taczką??
- Na całą zimę wystarczy
- Gdzie te grzyby macie? W rezerwatach przyrody chyba gdzie ludzie dostępu nie mają xd
Informacja o niezwykłym znalezisku trafiła też na profil „Łódzkie dla Ciebie", wywołując falę entuzjazmu. I choć kani nie dało się zjeść, to bez wątpienia zaspokoiła ona apetyty na sensację i lokalną dumę.
Sezon w pełni – las woła!
Eksperci potwierdzają – to idealne warunki dla grzybów. Ostatnie deszcze, wilgotna ściółka i słoneczne dni to przepis na prawdziwy leśny urodzaj. W lasach roi się od grzybiarzy, a kosze i wiadra szybko się zapełniają.Jeśli więc planujecie weekendową wyprawę – nie zwlekajcie. Ale pamiętajcie: grzybobranie to nie wyścig! A największą nagrodą często bywa nie pełny koszyk, ale właśnie takie niespodzianki jak kaniowy kolos pani Moniki. Kto wie – może i Wam trafi się grzyb w rozmiarze XXXXL?