7 kwietnia obchodzimy kolejny, 71. Światowy Dzień Zdrowia, który ma na celu zwrócenie naszej uwagi na największe problemy zdrowotne społeczeństw na całym świecie. Jednym z największych jest palenie tytoniu.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), czyli organizator całego przedsięwzięcia, szacuje, że w naszym kraju papierosy pali co czwarta osoba, co daje 8 milionów palaczy. Liczba ta spada w niezadowalającym tempie – od kilku lat utrzymuje się mniej więcej na takim samym poziomie. Wynika to z tego, że rzucanie palenia, choć najlepsze dla naszego zdrowia, wcale nie dla wszystkich jest łatwe.
Wytrwanie w postanowieniu o wyjściu z nałogu dla wielu palaczy jest trudne. Wiele osób nie wie jak rozpocząć walkę z nałogiem, potrzebuje wsparcia – nie tylko bliskich, ale i specjalistów. Niestety, w Polsce działają obecnie tylko 2 poradnie, które mogłyby pomóc palaczom w walce z uzależnieniem, a liczba świadczeń udzielanych pacjentom takich poradni to niewielki procent tej, której należałoby oczekiwać.
Co zatem mogą zrobić polscy palacze? Niektórzy biorą sprawy w swoje ręce i próbują walczyć ze szkodliwym nałogiem samemu. Każda metoda z dala od „dymka" jest dobra: aktywność fizyczna, podręczna butelka z wodą (żeby zaspokoić odruch ręki w kierunku ust, bo palenie to też nawyk behawioralny), stosowanie preparatów z nikotyną (tabletek, gum, plastrów, sprayów itp.) – to tylko niektóre z nich, jakie palacze mają pod ręką.
Co wtedy, gdy wszystkie metody zawiodą, a ochota „na dymka" nie przechodzi? Wtedy palacze mogą zaspokoić nałóg czymś potencjalnie mniej szkodliwym od papierosa. Zamiast wdychać szkodliwy dla zdrowia dym, mogą sięgnąć po tzw. bezdymne produkty z nikotyną: podgrzewacze tytoniu i e-papierosy, które nie spalają tytoniu. To właśnie spalanie tytoniu i wdychanie dymu papierosowego jest głównym powodem rozwoju chorób u palaczy. W dymie z papierosa jest ponad 6 tysięcy chemikaliów, wśród których wiele ma udowodnione działanie rakotwórcze i toksyczne.
Produkty bezdymne od papierosów różnią się tym, że nie ma w nich dymu, bo nie spalają tytoniu. Przykładowo: z badań naukowych wynika, że jeden z takich produktów o nazwie IQOS (pierwszy w Polsce podgrzewacz tytoniu) wydziela nieco ponad 530 substancji. Podobne wyniki osiągają przebadane e-papierosy. Produkty bezdymne dalej dostarczają nikotynę, ale w formie aerozolu (czegoś w rodzaju pary), a nie dymu. Brak spalania tytoniu skutkuje przede wszystkim tym, że w produktach bezdymnych nie powstają ciała smoliste – te same, przed którymi kiedyś na paczkach ostrzegano palaczy.
– Dostępne dane medyczne wskazują, że u osób przechodzących z palenia papierosów na przebadane klinicznie systemy podgrzewania tytoniu następuje znaczna redukcja narażenia na substancje szkodliwe i potencjalnie szkodliwe. Głównym powodem redukcji jest brak procesów spalania tytoniu, w trakcie którego dochodzi do formowania największej liczby takich związków w wysokich stężeniach. Znajduje to odzwierciedlenie w istotnych zmianach wartości markerów ryzyka klinicznego, zmierzających w tym samym kierunku co u palaczy, którzy całkowicie rzucili palenie, choć pozostają one u nich oczywiście wyraźnie gorsze.
- Dlatego warto mieć na uwadze, że systemy podgrzewania tytoniu nie są produktami nieszkodliwymi ani bezpiecznymi i w żadnej mierze nie powinny z nich korzystać osoby niepalące. Aktualne dane wskazują natomiast, że palacze, którzy całkowicie zrezygnują z papierosów na rzecz tych urządzeń, mogą zmniejszyć ryzyko szkód wyrządzonych dalszym paleniem – mówi prof. Roman Sosnowski w rozmowie z portalem medycznym Termedia.pl
Palacz korzystający z takich produktów przyjmuje więc zdecydowanie mniej szkodliwych i rakotwórczych substancji, niż gdyby dalej palił papierosy. Nie znaczy to, że nie przyjmuje ich wcale, bo taki efekt daje tylko rezygnacja z nałogu, która zawsze będzie najlepszym wyjściem. Decyzja o zrezygnowaniu z palenia tytoniu przynosi palaczom same korzyści.
Dopiero gdy okazuje się ona niemożliwa w realizacji, bo dostępne metody wychodzenia z nałogu nie przynoszą pozytywnych rezultatów, przejście palaczy na urządzenia bezdymne może okazać się lepszą – i często wtedy jedyną sensowną opcją. Zawsze warto mierzyć wysoko: podjąć próbę całkowitej rezygnacji z nałogu i powtarzać sobie: „uda mi się!".